Dla Kłosa stawką niedzielnego spotkania było drugie miejsce w tabeli na półmetku rozgrywek. Piłkarze wiedzieli bowiem, że dotychczasowy wicelider – Helios Czempiń, przegrał w sobotę z Pelikanem Dębno Polskie 1:2. Mecz rozpoczął się dobrze dla gości z Zaniemyśla, którzy w 26 minucie objęli prowadzenie po bramce Wiktora Pohla. Gospodarze szybko odpowiedzieli jednak wyrównującym trafieniem i do przerwy był remis 1:1.
W drugiej połowie na boisku pojawili się Adrian Kosiński i Jakub Wiśniewski, którzy mecz rozpoczęli na ławce rezerwowych. Przyniosło to efekty. Zaniemyślanie zdobyli trzy gole nie tracąc żadnego i wygrali 4:1. W 58 minucie prowadzenie zapewnił Szymon Grzelak, kwadrans później podwyższył Paweł Kaźmierczak, a wynik spotkania w 85 minucie ustalił Jakub Wiśniewski.
Kłos rundę jesienną zakończył więc na pozycji wicelidera. Podopieczni Grzegorza Burchackiego wygrali 12 spotkań, 2 zremisowali i 2 przegrali, co sprawia, że do prowadzącej Warty Śrem tracą sześć punktów. Mimo wysokiej pozycji w tabeli pracę w Kłosie stracił trener Burchacki. W poniedziałek został on telefonicznie poinformowany przez kierownika Arkadiusza Marciniaka o tym, że zarząd postanowił nie przedłużać z nim umowy, co oznacza, że wiosną zespół poprowadzi inny trener. Póki co działacze Kłosa nie ujawnili jeszcze nazwiska nowego szkoleniowca.
– Trochę jestem zaskoczony tą decyzją zarządu, bo myślę, że chłopacy wykonali jesienią dobrą robotę, ale widocznie liczono na więcej – powiedział trener Burchacki. – Nie mam oczywiście pretensji i żalu, bo taka dola trenera i prawo pracodawcy. Przykra była jednak forma jaką się ze mną pożegnano, bo równie dobrze mógł mi kierownik przekazać tą decyzję osobiście po meczu w Klęce, a nie telefonicznie – dodał.