Trener Hubert Sciak spodziewał się trudnego spotkania, a tymczasem trzecia w tabeli drużyna z Cielczy nie sprawiła Warciarzom żadnego kłopotu. Już w 10 minucie prowadzenie zapewnił Maciej Pawłowski. Chwilę potem podwyższyć mógł Patryk Kryszak, ale nie wykorzystał okazji sam na sam z bramkarzem. W 30 minucie na czystą pozycję wychodził Mateusz Maśliński, ale poczuł ukłucie w mięśniu i nie zdołał dobiec do piłki, a zaraz potem opuścił boisko. Śremianie cały czas przeważali, ale brakowało skuteczności, by schodzić na przerwę z lepszą zaliczką, bo kolejną sytuację zmarnował Adrian Owczarek.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Goście nie mieli żadnych argumentów, aby stawić opór i kolejne bramki dla Warty były kwestią czasu. W roli głównej wystąpili zmiennicy. W 71 minucie podwyższył Adam Wiśniewski, a w samej końcówce błyskawicznego hat-tricka ustrzelił Marek Kulczak, który pojawił się na boisku na ostatnie pół godziny. Między 81, a 86 minutą 39-letni napastnik trzykrotnie pokonał bramkarza LZS Cielczy, w tym dwukrotnie z karnego. Najpierw trafił z „jedenastki” po ręce obrońcy, potem wykorzystał podanie Wiśniewskiego i w końcu sam został faulowany w polu karnym. Tuż przed końcowym gwizdkiem goście zdobyli honorową bramkę, po tym, jak pechowego samobója strzelił Bartłomiej Szar.
– To było bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu – mówi trener Hubert Sciak. – Zdominowaliśmy środek pola, długo utrzymywaliśmy się przy piłce i na sztucznym boisku zdecydowanie szybciej nią operowaliśmy przez co rywale nie mieli żadnych argumentów. W całym meczu zagrozili nam raz, kiedy po strzale z dystansu piłka trafiła w słupek. Martwi jedynie kontuzja Maślińskiego, który w dwóch najbliższych meczach pewnie nie zagra – dodał.